sobota, 13 kwietnia 2013

Adam



07. 2011

ADAM

Dziś był pogrzeb wujka Adama. Dobrego człowieka.
Nikt w rodzinie go specjalnie nie lubił:
-bo za dużo zjadał na rodzinnych imprezach (po uprzednim wybadaniu wszystkich potraw i przekąsek znajdujących się na stole ustalał sobie kolejność i ilość zjadanych rzeczy: 3 pierogi, 4 kluski, 5 łyżek sałatki.... Wytyczał sobie w ten sposób do pokonania swoistą trasę na stole. Zjedzenie wszystkiego wg. ustalonej na początku reguły trwało czasami bardzo długo i było tego jedzenia niezwykle dużo. 
-bo śmierdział i był brudny. Tak jak niektórym sprawia trudność matematyka a codzienna higiena jest oczywistością, tak u niego było odwrotnie. 
Był szczery, pozbawiony obłudy, na swój sposób starający się nieść pomoc wszystkim ludziom. Był bliską mi osobą.



Przybywał regularnie bez zapowiedzi w co szósty wtorek pociągiem o 18.10. Wchodził, zdejmował kurtkę, odkładał parasol i kręcił się jeszcze zabawnie chwilę w przedpokoju. Wyciągał z kieszeni marynarki (zawsze tej samej marynarki) telefon (musi być na wierzchu, bo jakby zadzwonili, to nie będę szukał – nigdy nie dzwonili), chustkę do nosa; Potem ponownie sprawdzał lokalizację parasola, czapki i telefonu i dopiero wchodził. Siadał zawsze w tym samym fotelu. Jeśli od ostatniego razu siedzenie zmieniło miejsce – przestawiał je z powrotem. Wypijał herbatkę, zjadał dwie (zawsze takie same) kanapki i zaczynał liczyć...Wiedział, ze u nas nie musi udawać, pytać o zdrowie i różne inne dziwactwa, których nie rozumiał.  Przyjeżdżając więc do nas przyjął  zasadę, że największą przyjemnością dla mnie będzie wspólne liczenie. Przymykał oczy i frunął....Ja niestety nie umiem robić tak szybkich i skomplikowanych obliczeń w pamięci jak on, więc moja rola najczęściej kończyła się na przytakiwaniu...

- czekaj, pomyliliśmy się. Wracamy - i tu jak maszyna odtwarzał w tył przeprowadzony przed chwilą proces matematyczny do piętnastu, dwudziestu działań wstecz.

Był matematycznym geniuszem. Wielkim niewykorzystanym talentem. Nie skończył studiów, bo gdy się na nie dostał nie wiedział, co ma dalej robić (studia to wielki chaos – nie ma wytyczonych dokładnych reguł i zasad, to dla autysty nie do przejścia)

Całe życie przepracował na kolei. Woził turnusy kolonijne. Pewnie i tego nie mógłby robić, gdyby nie pomoc przyjaciół....

Wszyscy próbowali go zmienić, chcieli żeby żył według wyznaczonych reguł – czyste mieszkanie, kwiatki w oknie i obiad na stole. On takich potrzeb nie rozumiał.. Żył tylko matematyką i jej nauczaniem. Dzięki niemu nikt w rodzinie nie musiał się tego przedmiotu bać!

Gdy się pierwszy raz spotkaliśmy wypytywał mnie o podróże – byliśmy wtedy z Piotrem świeżo po dwóch fajnych wyjazdach do Portugalii. Opowiadałam. A on chłonął. Od tamtej pory planowanie podróży i wyjazdy stały się dla niego pasją. Rodzina grzmiała. Bo zamiast remontować swoją „zapyziałą norę” za pieniądze ze spadku, on ruszał na wycieczkę do Izraela. Ostatnie lata oszczędzał, planował wyjeżdżał. I w tej kwestii był stanowczy i nieugięty. Za trzy lata, w kwietniu miał zaplanowany miesięczny wyjazd do Chin...

W całej swojej niezależności życiowej i niepodawaniu się stereotypom czułam w nim zawsze bardzo pokrewną duszę!!!

Ponieważ nie wiem, jak mogłabym uczcić Jego odejście (przecież nie staniem nad trumną, bo to dostaje każdy umarlak) uczczę to postanowieniem. Będę regularnie spisywać moje myśli. Może coś mądrego kiedyś z tego wyniknie?

Twój świat od początku do końca był matematyką, nawet seks - pewnie niedługo wszyscy z rodziny już zapomną, że kąt, pod jakim członek wchodzi do pochwy jest pochodną krzywej, jaką ta pochwa swoim kształtem tworzy...Zapomną, ale seks i tak im będzie wychodził. A Twój świat bez matematyki pewnie by runął....Wierzę, że w kolejnym wcieleniu znajdziesz zrozumienie i szczęście. Mam nadzieję, że odrodzisz się gdzieś blisko nas. Wiesz, o kogo mi chodzi przecież. Proszę!








1 komentarz:

  1. O rany, wypisz wymaluj Zespół Aspergera! Taki podręcznikowy! Musiał być ciekawym człowiekiem... i choć go nie znałam, to bardzo rozumiem. Też mam sporo objawów, pewnie też mnie ludzie mają za dziwadło. No truudno! Żałuję, że go nie poznałam (bo i jak), na pewno bym go polubiła :)

    OdpowiedzUsuń