Zdjęcie: www.foto-gramy.pl |
Późno dojrzewałam, nie biegałam za chłopakami. Zresztą oni za mną też nie...A że wychowywałam
się na głuchej wsi, dla „miastowych” byłam zwyczajnie dzika i nieobyta. Teraz, gdy
znów zamieszkałam w Warszawie, trzymałam się z boku świata, celowo przyjmując
pozę odmieńca - jestem inna bo chcę być inna. A gdzieś w
głębi duszy głęboko marzyłam, by być taka jak wszyscy. I nijak mi to nie
wychodziło…
Gdy przeżywałam pierwsze miłosne porażki byłam przekonana ,
że powodem niepowodzeń jest właśnie moja odmienność. Patrzyłam w lustro i
widziałam głupiego, chudego, wiejskiego pokurcza. Niemalże na każdym kroku
dostawałam dowody na to, że właśnie nim jestem. I zaczęłam
chować się przed światem. Zamiast
(jak wszystkie moje koleżanki) słuchać popowej muzyki chodziłam na koncerty
chopinowskie, zamiast malować usta i chodzić na dyskoteki przygryzałam wargi
czytając Stachurę.
W zasadzie nie było dowodów na to, że jestem beznadziejna. W
mojej nastoletniej głowie były jedynie poszlaki i domysły. Jednak w końcu dostałam i swój dowód – w moim sercu
utkwił nóż, którego zdołałam wyjąć dopiero wiele lat później…