foto: foto-gramy.pl |
Lubię noworoczne postanowienia. A co najważniejsze - spisuję je i wracam do nich pod koniec roku. Wtedy przeważnie okazuje się, że nie jestem zbyt konsekwentna w dążeniach. Oczywiście szybko znajduję sobie wytłumaczenie dla niepowodzeń - obiektywne trudności i niespodziewane wypadki losowe przeszkadzają. I z takim podsumowaniem zwykle czym prędzej ruszam do nowych "wyzwań".
Jak było w tym roku? Jedyne do końca spełnione postanowienie to kilometry rowerowe. Miało ich być 10 tysięcy. Na początku roku brzmiało abstrakcyjnie ( 1. nigdy nie liczyłam przejechanych kilometrów i nie wiem, czy to dla mnie dużo, czy mało? 2. To 30 km codziennie. Do zrobienia, ale jak któregoś dnia będzie padało, to następnego będzie 60 do przejechania.), ale bez problemu wykonałam (nawet z nawiązką). Reszta?............hm, może przejdźmy do nowych postanowień.
W tym roku krótko:
Rower - nie ma co sobie obiecywać - samo się już dzieje. Jeśli miałabym coś napisać, to chyba powinnam wprowadzić limity czasu który poświęcam tej pasji.
Najważniejsze i jedyne postanowienie:
Przez najbliższy rok zrobię wszystko, żebym cały ten czas była naprawdę szczęśliwa!
Egoistyczne? Być może. Ale moje szczęście nie jest tylko moją przyjemnością. To równowaga, jaka się we mnie i wokół mnie tworzy, emanując na całe moje otoczenie. I tylko w takim stanie potrafię góry przenosić!
Acha - zapomniałabym! Najbardziej praktyczną rzeczą którą robię zawsze w Nowym Roku to porządek w torebce. Dzięki temu przez chwilę wiem, gdzie mam długopis, a na spotkaniu z klientem nie wypadają mi na stół tampony.
Więc do roboty!
Więc do roboty!
Krótko, zwięźle i na temat:)
OdpowiedzUsuń