Może to brzmi niewyobrażalnie, ale w tych odległych czasach tylko nieliczni mieli w domach telefon. Najszybszą i najskuteczniejszą formą kontaktu z przebywającą daleko osobą był więc telegram, który zwykle dochodził w dobę. Musiał on jednak zawierać krótką i zwięzłą informację, bo każde słowo kosztowało krocie.
Gdy wyprowadziłam się z domu moim rokrocznym zwyczajem było wysyłanie telegramów do rodziny na urodziny. Najciekawszy był ten do mamy: "Domek, górka, lasek szkoła"- tak w skrócie wyglądałoby wtedy spełnienie jej marzeń. Używając większej ilości słów życzyłam mamie kupna wymarzonego domu na bieszczadzkich leśnych wzgórzach, z możliwością pracy nieopodal.