5.07.2016
Belgrad. Późne popołudnie. Składamy do kupy rowery w hali przylotów i wychodzimy na zewnątrz. Przed lotniskiem wita nas żar z nieba. Rozglądamy się chwilę, po czym zlani potem uciekamy do wnętrza. Jak żyć w takim skwarze?! I w którą stronę mamy stąd jechać? Cholera wie - nasz GPS też uważa, że jest stanowczo za gorąco i w ramach buntu mówi, że nie będzie nam nic pokazywał.