Do małej wsi pod Sanokiem przeprowadziliśmy się po 4
latach mieszkania w Warszawie. Dla miejskich dzieci to była niezwykła
egzotyka. Brak ciepłej wody, brak wody bieżącej w ogóle, piec węglowy
zamiast kaloryfera.... i kibelek na zewnątrz, z którego trzeba było jakoś
korzystać nawet w zimę stulecia...
Nowa szkoła. Na "dzień dobry "zafundowali mi wiejskie otrzęsiny -
złapali mnie na przerwie i zajrzeli w majtki. Powiedzieli, że to na wsi
normalne. Czułam wielki wstyd i oburzenie, ale do mamy nie poszłam się
poskarżyć - jak normalne, to normalne, chyba by tego nie robili córce
nauczycielki, gdyby normalnym nie było.... Tym bardziej, że okazało się,
iż cipka z racji braku dojrzewania nie stanowi dalszego obiektu
zainteresowania chłopaków. No właśnie, dojrzewanie... Miałam 13 lat i
nic. Wcale zresztą mnie nie interesowało posiadanie jakiś tam cycków. W
kontekście "nieopierzonego" łona, od którego koledzy się odczepili
pomyślałam, że to nawet lepiej nie dojrzewać nigdy. W tym czasie
zakochałam się pierwszy raz w życiu. I tu też
paradoksalnie pozytywnym było nie mieć biustu, aby móc w "jego" drużynie
być pełnowartościowym zawodnikiem rugby. Miłość oczywiście była głęboko
skrywana i obdarowywany nią delikwent nigdy się nie dowiedział o moich uczuciach. W codziennych naszych grach na podwórku zadawał mi silne kuksańce,
rzucał się na mnie z dużych odległości, a ja byłam naprawdę
szczęśliwa....