środa, 26 marca 2014
Krasnoludki są na świecie ;)
Dziś rano pojechałam rowerem w miejsce szczególnie mi bliskie – nad Pisię. Tu przyjeżdżam, gdy szukam spokoju i ucieczki od kłopotów. To miejsce mnie wycisza...
Początki wiosny, nad rzeką białe dywany kwiatów - jak one zachwycają!
Położyłam się na mokrej ściółce- ta ciągle jeszcze pachnie jesienią i liśćmi z zeszłego lata.. Leniwy nurt rzeczki odbijał promienie słoneczne wprost na moją twarz. Zatopiłam się w słońcu, w szmerze rzeki....Z tego stanu wytrącił mnie dopiero cienki głosik dochodzący gdzieś zza moich pleców..
- Dzień dobry!
Odwróciłam głowę. Przede mną stał mały, może dziesięciocentymetrowy człowieczek w czerwonej czapce, z ogromnymi, odstającymi uszami. To Gburek, przyjaciel naszej rodziny. Zawsze uśmiechnięty, zawsze zadowolony z życia. Zza jego pleców wyłonił się również drugi stworek - Marudek.
piątek, 21 marca 2014
Wiosenna renowacja
Wiosna! Jadąc o świcie na rowerze widzę, jak przyroda zajęła się już miłością - psy, zajęte stadnymi "randkami"
przestały dobierać się do moich łydek, koguty bez przerwy pieją, ptaki w lesie głośno śpiewają. Niektóre z nich szaleją nad moją głową niebezpiecznie blisko- to z
pewnością radość łączenia się w pary. Widziałam dziś też parę łabędzi (niesamowity jest dźwięk wydawany przez ich skrzydła - tną powietrze
niczym maszyny! ) Wylądowały na bagnie. Samiec nastroszył skrzydła i zalotnie
pływał wokół samicy...
poniedziałek, 24 lutego 2014
"Zimna" opowieść - luty 2014
Siedzę na betonowych schodkach do sklepu GS ze szklanką ciepłej herbaty. Zaparzyła mi ją sklepowa widząc moje czerwone dłonie i zmarznięte policzki...Zarówno szklanka (wystrojona w czerwone jabłuszka z kalkomanii i włożona w metalowy pojemnik) jak i sklepowa pamiętają dobrze to miejsce z lat 70-tych - wyglądało tak samo jak dziś. No może na półkach nie było tyle rodzajów wódek, ale chleb był taki sam – z piekarni w B.
Herbata paruje, ogrzewa mi nie tylko ręce, ale i twarz. Zanurzam się na moment w tym cieple...jest dobrze....
Obok mnie przy zbudowanym ze starych skrzynek stoliku trzej panowie piją „rozgrzewacze” i grają w karty.
Obok mnie przy zbudowanym ze starych skrzynek stoliku trzej panowie piją „rozgrzewacze” i grają w karty.
- młody, grasz w karty? Przyłączyłbyś się na chwilę!
- nie gram, nie umiem...
Na moment nastaje cisza. Przygotowana i ogłoszona już okrzykiem dama pik zastyga w bezruchu nad waletem trefl..
- chłopaki, słyszeliście? To jest baba!
Gra na moment zamienia się w bezsłowną, a zamiast krzyków są jedynie wyolbrzymione gesty. Częste, ale ukradkowe spojrzenia w moją stronę świadczą o tym, ze chodzi tu o mnie...
Po kilku minutach dostaję zaproszenie do „stolika” i krzesełko. Panowie przerywają grę i wypytują skąd jadę, dokąd i po co...
- A Pani to się tak nie boi sama jechać tak daleko na rowerze ?
- Nie, a czego się mam bać?
- Wie Pani, my to chlajusy jesteśmy, ale spokojne chłopaki. Ale jak Pani tam dalej do B. pojedzie, to lepiej tam przed sklepem nie stawać!
W B. panowie powiedzieli mi dokładnie to samo, niebezpiecznie jednak miało być w R....
Wszyscy mamy strach przed nieznanym....
- nie gram, nie umiem...
Na moment nastaje cisza. Przygotowana i ogłoszona już okrzykiem dama pik zastyga w bezruchu nad waletem trefl..
- chłopaki, słyszeliście? To jest baba!
Gra na moment zamienia się w bezsłowną, a zamiast krzyków są jedynie wyolbrzymione gesty. Częste, ale ukradkowe spojrzenia w moją stronę świadczą o tym, ze chodzi tu o mnie...
Po kilku minutach dostaję zaproszenie do „stolika” i krzesełko. Panowie przerywają grę i wypytują skąd jadę, dokąd i po co...
- A Pani to się tak nie boi sama jechać tak daleko na rowerze ?
- Nie, a czego się mam bać?
- Wie Pani, my to chlajusy jesteśmy, ale spokojne chłopaki. Ale jak Pani tam dalej do B. pojedzie, to lepiej tam przed sklepem nie stawać!
W B. panowie powiedzieli mi dokładnie to samo, niebezpiecznie jednak miało być w R....
Wszyscy mamy strach przed nieznanym....
czwartek, 13 lutego 2014
Samotna Zimowa Wyprawa Rowerowa
Moja Samotna Zimowa Wyprawa Rowerowa...Trasa Żyrardów - Łeba. Jadę żeby odpocząć, jadę bo chcę zobaczyć morze zimą. 450 km, cztery - pięć (mam nadzieję że zimowych i śnieżnych) dni...To wyprawa podczas której z pewnością będę miała ochotę zawrócić (pewnie nawet kilka razy ;)), ale dzięki sile woli nie zrobię tego...to wyprawa, na której celowo skazuję się na dobrą wolę ludzi - jeśli żadna z poznanych podczas jazdy osób mnie nie przenocuje, będę przymarzała w cienkim śpiworku gdzieś na przystankach autobusowych ;). Wyruszam w sobotę rano. Trzymajcie za mnie kciuki!
Serdecznie dziękuję firmie Brubeck, dzięki której nie przymarznę do siodełka podczas mrozu i nie utopię się we własnym pocie podczas przemierzania kaszubskich pagórków....
O przebiegu wyprawy czytaj w poście http://www.wronabez.blogspot.com/2014/02/zimna-opowiesc.html
wtorek, 4 lutego 2014
Gnój
3.02.2014
Nikt nie jest chyba w stanie pojąć radości jakiej doświadczam, gdy pod bramą naszego domu staję na pedały roweru...Nie jest wtedy istotne jaka jest pora roku, pogoda, czy pora dnia...ważne by rower chciał ze mną współpracować...
Bezchmurna, gwieździsta noc. Cały dzień była odwilż, wieczorem woda zamieniła się w lód..lód na drogach, lód na drzewach, sople na gałęziach... A księżyc-rogal rozświetlił błyszczącą skorupę na polach.... Mróz zelżał, w przyrodzie wróciły zapachy. W lesie zapach żywicy uchodzący niczym krew ze świeżo ściętych drzew, na wsi nisko zawieszony zapach dymu węglowego.
Jadę wąską czarną smużką wyżłobioną przez samochody w lodowej szosie. Dziś to nie jest prosta sztuka, więc kolejny raz leżę...i nie chce mi się wstawać....Nade mną gwiazdy, setki gwiazd. Z boku błyszcząca, bezkresna łąka, a w słuchawkach "Missa Papae Marcelli", czyli spotkanie z Bogiem...Odpływam....i nagle dochodzi mnie intensywny zapach gnojówki...i nie wiem, jak jest to możliwe, że w takiej chwili smród gówna może stać się cudownym dopełnieniem całości....
Świat jest niesamowity!
wtorek, 21 stycznia 2014
Hej Kolęda
21.01.2014
Ksiądz dorwał mnie jak wchodziłam na podwórko....Dobra, niech wejdzie, nie znam go, może mądry i jakoś mnie wewnętrznie "ubogaci"...
Na początek rozejrzał się w poszukiwaniu "akcesoriów" do święcenia..
- proszę się nie rozglądać, nie mamy takich rzeczy...
- a to ja sobie znak krzyża zrobię. Pozwoli Pani?
- jak Panu będzie z tego powodu raźniej...
- zdecydowanie!
Zaczynało się więc sympatycznie. Niestety chwilę później pastwił się już nad nami 10 zwrotkami kolędy (ja + synkowie + ich dwóch kolegów . 4 głosiki podczas mutacji i jeden fałszujący. Oszaleć można! ). Wkurzył mnie, ale starszym okazujemy szacunek, więc jakoś wytrzymałam...
piątek, 17 stycznia 2014
Użytek ekologiczny
13.01.2014
Styczeń. Do wiosny już z górki..Codziennie rano wstaję chwilkę wcześniej, by obserwować jak dzień wygrywa wojnę z nocą. A dziś praktycznie po raz pierwszy tej zimy mróz i śnieg!.
Jadę na nocną wyprawę do miejsca opisanego czerwoną tabliczką jako "użytek ekologiczny". Od wczesnej jesieni obserwuję tam pracę bobrów. Przyjeżdżając tu raz na kilka dni wyraźne zauważam zmiany w krajobrazie- takie małe zwierzę potrafi spiłować całkiem spore drzewo nawet w kilka dni! A może jest ich po prostu więcej? Ja jednak do tej pory widywałam je tylko pojedynczo. Podglądanie pracy tych zwierząt w nocy jest ekscytujące! Skąd one wiedzą, z której strony muszą "skrobać", żeby drzewo spadło im we właściwą stronę?
Styczeń. Do wiosny już z górki..Codziennie rano wstaję chwilkę wcześniej, by obserwować jak dzień wygrywa wojnę z nocą. A dziś praktycznie po raz pierwszy tej zimy mróz i śnieg!.
Jadę na nocną wyprawę do miejsca opisanego czerwoną tabliczką jako "użytek ekologiczny". Od wczesnej jesieni obserwuję tam pracę bobrów. Przyjeżdżając tu raz na kilka dni wyraźne zauważam zmiany w krajobrazie- takie małe zwierzę potrafi spiłować całkiem spore drzewo nawet w kilka dni! A może jest ich po prostu więcej? Ja jednak do tej pory widywałam je tylko pojedynczo. Podglądanie pracy tych zwierząt w nocy jest ekscytujące! Skąd one wiedzą, z której strony muszą "skrobać", żeby drzewo spadło im we właściwą stronę?
środa, 20 listopada 2013
Przyjaciel
Wieczorny niepokój. W zasadzie trudno mi zdefiniować jego źródło, chyba po prostu za mało ruchu dziś miałam. A może potrzebuję odprężenia dla głowy? Zabieram z domu latarkę i ruszam rowerem w mrok...
poniedziałek, 11 listopada 2013
Stanisława
Panią Stanisławę znam od wakacji. Zatrzymałam się kiedyś zmęczona jazdą na rowerze przed jej małą, wiejską chatką z pięknymi kwiatkami w ogródku. A ona zabrała mnie do domu, dała jeść i pić. I opowiadała...
Od tego czasu jeżdżę do niej regularnie. Uwielbiam atmosferę jej domku, uwielbiam jej naturalnie proste myślenie.. Choć nie wygląda jeszcze na staruszkę i jest w pełni sprawna ma już 83 lata. Szczera, ujmująca bezpośrednia. Po stracie męża (niezbyt udanego, jak sądzę) samotnie wychowała i wykształciła czworo dzieci. Trudne życie...
środa, 28 sierpnia 2013
Wakacje 2
- Mamo, a daleko do tej Szwecji, do
Szymona?
- No daleko, trzeba przepłynąć
przez cały Bałtyk córeczko...
- To przepłyńmy proszę!
Tak zaczęła się nasza wielka
wakacyjna przygoda...
środa, 31 lipca 2013
wakacje
Wakacje...takie bardzo krótkie, ale za
to w samą porę. Zmęczona jestem... Jedziemy na działkę do mojego brata, na kłodawską wieś...Jeziorko, las, raj dla wszystkich...
Tradycyjnie nie ma chętnych do moich porannych rowerowych podróży. Piotr chce spać, Bazio i Klemi „pojechaliby,
ale tak wcześnie to nie”. Jeżdżę więc sama. Chyba zresztą tak
lubię najbardziej...
Upał już o szóstej rano. A ja mam
ponad 30 km do najbliższego skarbu. Okolica Kłodawy bajeczna – lekko
pofałdowana, w dolinkach jeziora. Zboże, słoneczniki, łąki.
Drogi w większości bite. Przynajmniej takie wybiera mi gps.
Wielokrotnie staję, kładę się na kwiecistych łąkach i zapadam się w
nicość. Uwielbiam to uczucie!
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Starość
24.06.2013
Dopada mnie przemijanie....Mam prawie 44 lata. Młodsza i piękniejsza już nie będę. Codziennie budzę się nieco starsza i nieco bardziej pomarszczona na twarzy. Już kilka lat temu pomyślałam, ze nie będę z tym drastycznie walczyć. Bo to z góry przegrana walka, na której nie warto się koncentrować. Poza tym, ja swoją twarz widuję dość rzadko, nie widzę więc specjalnie problemu. Z rzeczy pozytywnych: wiek niesie ze sobą wyciszenie i zrozumienie. W codziennym galopie częściej zatrzymuję się i częściej słucham. Słucham tego, co we mnie, słucham otoczenia...
Jedyną bolączką przemijania jest sprawność fizyczna. Nie utrzymam jej tak po prostu, leżąc w ogródku i patrząc w gwiazdy. Sportu w moim życiu niewiele - 2 razy w tygodniu basen. Kiedy więc szukając wyciszenia zaczęłam jeździć intensywnie na rowerze, pomyślałam, że to dobre będzie na wszystko. Wstaję sobie raniutko (4.50) i jadę 20-25 km po jakiś skarb (tu nie będę rozpisywać się o co chodzi - o tej mojej pasji poczytajcie na www.opencaching.pl) . Skrzynka ze skarbem jest celem, ale dla mnie ważniejsza jest droga. Łąki kwieciste, rzeczki, lasy - wszystko to służy doznawaniu piękna i zadumie nad życiem...
wtorek, 4 czerwca 2013
Rozpacz
Każdy ma swoje DOBRE miejsce na ziemi. Ja również. Jednak często gdy nadchodzą trudne dla mnie chwile zapominam o tym i zajmuję się rozpaczaniem. Wiem i czuję wtedy, że traktuję życie zbyt emocjonalnie, ale nie potrafię inaczej.
A przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. I należy głęboko wierzyć że każde, nawet najbardziej bolesne doświadczenie ma w końcu pozytywne zakończenie.środa, 22 maja 2013
Maj famili in London
maj 2013
Tanie linie lotnicze zapewniły nam możliwość wyjazdu rodziną w Świat, konkretniej na nieco przedłużony weekend do Londynu. Nie wybieraliśmy dat ani godzin - po prostu zobaczyłam promocję i kupiłam co dawali - mamy bliskich przyjaciół w Londynie, nie ma więc problemu gdzie się podziejemy..
W dzień wyjazdu szybko pakujemy coś do toreb (bagaż podręczny tylko, więc za dużo tych rzeczy na szczęście się nie zmieści. Nawet Eska rezygnuje ostatecznie z pluszaczków na rzecz majtek) i w drogę. Chłopaki latali samolotem wielokrotnie, Estera ostatni raz dwa lata temu, więc niewiele już pamięta...Przejęta ćwiczy w poczekalni na lotnisku angielskie słówka...Już w samolocie uważnie wysłuchuje wszystkich komunikatów, które muszę jej detalicznie tłumaczyć na polski. Mniej więcej w połowie drogi niewielkie turbulencje. Chłopcy bledną, Eska natomiast zaczyna spoglądać do góry. – mamo, kiedy wylecą w końcu te rurki z powietrzem, bo już się nie mogę doczekać! Pamiętaj, najpierw musisz założyć maskę sobie a dopiero potem mi!
wtorek, 7 maja 2013
Akwizytor
1997
Największa miłość mojego życia przyszła do mnie przypadkiem.....Facet o wyglądzie akwizytora (biała koszula, spodnie w kancik) wtargnął do mojej pracy. A ja usiłowałam go w mało wyszukany sposób wyprosić...
Pracowaliśmy razem w jednej firmie. Ze względu na zaangażowanie w inne związki żadne z nas chyba nie dostrzegało w drugim potencjalnie atrakcyjnego partnera. Do czasu. Któregoś razu wychodząc z firmy wpakowałam się niechcący w karczemną awanturę pomiędzy nim a jego kobietą. Współczułam mu. Zaczęłam mu się baczniej przyglądać. Przystojny, inteligentny. Co on robił z taką starą babą? Nie patrzyłam jednak na niego pod kątem potencjalnego narzeczonego - ja już dokonałam wyboru. Miałam męża. Obiecałam sobie kiedyś, że będzie to jedyny mąż, że nigdy nie będzie następnego, jak u mojej mamy. Ciągłe budowanie i burzenie - to nie dla mnie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)