Siedzę na betonowych schodkach do sklepu GS ze szklanką ciepłej herbaty. Zaparzyła mi ją sklepowa widząc moje czerwone dłonie i zmarznięte policzki...Zarówno szklanka (wystrojona w czerwone jabłuszka z kalkomanii i włożona w metalowy pojemnik) jak i sklepowa pamiętają dobrze to miejsce z lat 70-tych - wyglądało tak samo jak dziś. No może na półkach nie było tyle rodzajów wódek, ale chleb był taki sam – z piekarni w B.
Herbata paruje, ogrzewa mi nie tylko ręce, ale i twarz. Zanurzam się na moment w tym cieple...jest dobrze....
Obok mnie przy zbudowanym ze starych skrzynek stoliku trzej panowie piją „rozgrzewacze” i grają w karty.
Obok mnie przy zbudowanym ze starych skrzynek stoliku trzej panowie piją „rozgrzewacze” i grają w karty.
- młody, grasz w karty? Przyłączyłbyś się na chwilę!
- nie gram, nie umiem...
Na moment nastaje cisza. Przygotowana i ogłoszona już okrzykiem dama pik zastyga w bezruchu nad waletem trefl..
- chłopaki, słyszeliście? To jest baba!
Gra na moment zamienia się w bezsłowną, a zamiast krzyków są jedynie wyolbrzymione gesty. Częste, ale ukradkowe spojrzenia w moją stronę świadczą o tym, ze chodzi tu o mnie...
Po kilku minutach dostaję zaproszenie do „stolika” i krzesełko. Panowie przerywają grę i wypytują skąd jadę, dokąd i po co...
- A Pani to się tak nie boi sama jechać tak daleko na rowerze ?
- Nie, a czego się mam bać?
- Wie Pani, my to chlajusy jesteśmy, ale spokojne chłopaki. Ale jak Pani tam dalej do B. pojedzie, to lepiej tam przed sklepem nie stawać!
W B. panowie powiedzieli mi dokładnie to samo, niebezpiecznie jednak miało być w R....
Wszyscy mamy strach przed nieznanym....
- nie gram, nie umiem...
Na moment nastaje cisza. Przygotowana i ogłoszona już okrzykiem dama pik zastyga w bezruchu nad waletem trefl..
- chłopaki, słyszeliście? To jest baba!
Gra na moment zamienia się w bezsłowną, a zamiast krzyków są jedynie wyolbrzymione gesty. Częste, ale ukradkowe spojrzenia w moją stronę świadczą o tym, ze chodzi tu o mnie...
Po kilku minutach dostaję zaproszenie do „stolika” i krzesełko. Panowie przerywają grę i wypytują skąd jadę, dokąd i po co...
- A Pani to się tak nie boi sama jechać tak daleko na rowerze ?
- Nie, a czego się mam bać?
- Wie Pani, my to chlajusy jesteśmy, ale spokojne chłopaki. Ale jak Pani tam dalej do B. pojedzie, to lepiej tam przed sklepem nie stawać!
W B. panowie powiedzieli mi dokładnie to samo, niebezpiecznie jednak miało być w R....
Wszyscy mamy strach przed nieznanym....