Wakacje...takie bardzo krótkie, ale za
to w samą porę. Zmęczona jestem... Jedziemy na działkę do mojego brata, na kłodawską wieś...Jeziorko, las, raj dla wszystkich...
Tradycyjnie nie ma chętnych do moich porannych rowerowych podróży. Piotr chce spać, Bazio i Klemi „pojechaliby,
ale tak wcześnie to nie”. Jeżdżę więc sama. Chyba zresztą tak
lubię najbardziej...
Upał już o szóstej rano. A ja mam
ponad 30 km do najbliższego skarbu. Okolica Kłodawy bajeczna – lekko
pofałdowana, w dolinkach jeziora. Zboże, słoneczniki, łąki.
Drogi w większości bite. Przynajmniej takie wybiera mi gps.
Wielokrotnie staję, kładę się na kwiecistych łąkach i zapadam się w
nicość. Uwielbiam to uczucie!