- znalazłabyś w końcu te klucze!
Ostatnio mąż doszedł nawet do wniosku, że czas sprzedać dom, bo przy przeprowadzce z pewnością się znajdą...
Pierwszy wstał Bazyli. Miał kłopoty ze znalezieniem garnituru (a tu zaskoczył go początek roku szkolnego), ale jakoś sobie poradził. W ostatniej chwili przed wyjściem okazało się, że nie ma również legitymacji i biletu miesięcznego, dostał więc kasę na bilet jednorazowy. Druga wstała Estera. Dziś pierwszy dzień z nową panią w szkole, chciała wyglądać pięknie a tu szczotka do włosów znikła....szukamy więc. Raban poszukiwawczy w porę obudził Klemensa (zapomniał nastawić budzika), który stwierdził brak garnituru (był jeszcze poprzedniego dnia wieczorem!)
Dzwonię do Bazylego - zagadka rozwikłana- to on zabrał garnitur Klemensa. Nie zdążył się do tej pory zorientować, że ich garnitury wyglądają bardzo podobnie.
Młodzież powinna już wychodzić do szkoły, Klemens stoi jednak w samych gaciach i nigdzie się nie wybiera - nie ma co na siebie włożyć, bo jego strój galowy wyjechał do Warszawy. Na ratunek przychodzę ja - wyciągam z szafy garnitur ślubny Piotra. Tu przypominam sobie chwilę ślubu z moim przystojniakiem i uświadamiam sobie, że właśnie dziś mija 18-ta rocznica tego wydarzenia! No i że nie mam dla mojego ukochanego żadnego prezentu. Cholera, głupio tak. Jak to możliwe, że zapomniałam?..
- mamo, pośpiesz się - wyrywa mnie z chwilowego zawieszenia umysłu Klemi.
Podając synowi marynarkę ojca słyszę, że coś dzwoni w jej kieszeni. Obrączki? Nie, te zgubiliśmy zaraz po ślubie. Zaglądam z zaciekawieniem w ciemną czeluść...
Kluczyki do samochodu! Cóż to za prezent dla męża! No i dla mnie też - choć w dupie mam fakt, którym kluczykiem otwieram samochód, to teraz ja będę mogła wypominać mu te kluczyki przez najbliższy rok!
Dzwonię do Bazylego - zagadka rozwikłana- to on zabrał garnitur Klemensa. Nie zdążył się do tej pory zorientować, że ich garnitury wyglądają bardzo podobnie.
Młodzież powinna już wychodzić do szkoły, Klemens stoi jednak w samych gaciach i nigdzie się nie wybiera - nie ma co na siebie włożyć, bo jego strój galowy wyjechał do Warszawy. Na ratunek przychodzę ja - wyciągam z szafy garnitur ślubny Piotra. Tu przypominam sobie chwilę ślubu z moim przystojniakiem i uświadamiam sobie, że właśnie dziś mija 18-ta rocznica tego wydarzenia! No i że nie mam dla mojego ukochanego żadnego prezentu. Cholera, głupio tak. Jak to możliwe, że zapomniałam?..
- mamo, pośpiesz się - wyrywa mnie z chwilowego zawieszenia umysłu Klemi.
Podając synowi marynarkę ojca słyszę, że coś dzwoni w jej kieszeni. Obrączki? Nie, te zgubiliśmy zaraz po ślubie. Zaglądam z zaciekawieniem w ciemną czeluść...
Kluczyki do samochodu! Cóż to za prezent dla męża! No i dla mnie też - choć w dupie mam fakt, którym kluczykiem otwieram samochód, to teraz ja będę mogła wypominać mu te kluczyki przez najbliższy rok!
też się uHAhałem ;-)
OdpowiedzUsuńO,to o mnie! Tylko bez dwumetrowych synów.
OdpowiedzUsuńz synami weselej :)
UsuńAaaa, super historia. Co mi przypomina, że któregoś roku szukałam dwóch biodrówek, mojego ulubionego wyposażenia na letnich wycieczkach, a tu klapa. W końcu kupiłam dwie nowe. Teraz w kółko szukam czterech. :)
OdpowiedzUsuńja ostatnio znalazłam wielką torbę a w niej....moje letnie ciuchy. Szkoda że lato się kończy :(
UsuńDlatego wolę mieć ciuchy na wierzchu. Jak posprzątam, to potem pół roku albo dłużej czegoś szukam. :)
UsuńA ja z kolei często pytam moją żonkę kochaną o różne rzeczy. Co chwila jakaś zmiana lokalizacji, a to zmiana w szufladzie, a to buty chowamy już gdzie indziej, a nożyczki znowu "wyparowały" z miejsca gdzie zawsze były. Czy nie możnaby raz na zawsze chować bibeloty w tym samym miejscu? Z drugiej strony ile nowych i nieodgadnionych skrytek można na nowo zorganizować. A moją najwspanialszą żonkę i tak bardzo kocham.
OdpowiedzUsuńDoskonałość - jest w domu ktoś, kto wie gdzie nożyczki leżą...u nas często wie to córka (ma doskonalą pamięć i zmysł obserwacji) ale i ta opcja czasami zawodzi...
UsuńWronko Sliczna...pochodze z rodziny ktorej ojciec budzil nas w nozy I wyglaszal wielogodzinne kazania bo ktos mu jego bambosze przestawil...70 lat..nigdy nic nie szukalem I nigdy sie nigdzie nie spoznilem..Byly taksowkarz (boczny 46) instructor w modelarni w Osrodku Pracy Pozaszkolnej....aktualnie emeryt ktory juz stracil szanse na pozegnanie z Zyrardowem I Ojczyzna...wypadnie mi dokonczyc moich ostatnich chwil w Kanadzie...Pozdrawiam Cie POLSKO..
OdpowiedzUsuńtak, nasze "poukładanie" w dużej mierze bierze się z wychowania, choć w przypadku mojego męża to chyba jednak charakter, bo dom rodzinny ma bardzo poukładany.
UsuńCo do Kanady - niejeden Ci Zygmuncie tego zazdrości..
Przez najbliższy rok? Nie dłużej? :)
OdpowiedzUsuńOj, dobrze że mi przypomniałeś..lecę się popastwić :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń