środa, 20 listopada 2013

Przyjaciel


Wieczorny niepokój. W zasadzie trudno mi zdefiniować jego źródło, chyba po prostu za mało ruchu dziś miałam. A może potrzebuję odprężenia dla głowy? Zabieram z domu latarkę i ruszam rowerem w mrok...




Lubię noc w lesie. Gdy nic nie widzisz wyostrzają się pozostałe zmysły -  już po kilku minutach słyszysz najdrobniejszy ruch gałęzi i szelest poruszanych przez wiatr suchych liści. Z czasem z mroku wyłaniają się zarysy drzew, konarów i naszych wyobrażeń...Po dłuższej chwili czujesz już wszystkimi zmysłami jak las żyje i oddycha...

Podeszłam z rowerem na skraj polany i położyłam się w trawie. Tu po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru poczułam zimny wiatr i chłód ziemi. I niesamowitą ciszę wokół. Zamknęłam oczy...
Nie wiem, kiedy i skąd przyszedł. Może był tu przez cały czas? Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam go nade mną,  patrzącego na mnie przenikliwie...Spokojnie i ja spojrzałam mu w twarz... Patrzyliśmy tak na siebie dobrych kilka, może kilkanaście minut. Nie wiem jak to się stało, że nigdy do tej pory takim go nie widziałam – chyba musiałam być absolutnie nieczuła! Majestatyczny i piękny. Biła od niego potężna siła i niewiarygodny spokój. Gdybym potrafiła, oddałabym się mu natychmiast! On jednak jedynie muskał mnie delikatnie swoim światłem....mój nowy przyjaciel - Księżyc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz