poniedziałek, 30 marca 2020

Izolacja


     Każdy ma swój sposób na przetrwanie trudnych chwil. Na mnie absolutnie leczniczo działa dziecko, które w sobie w takich chwilach staram obudzić. Tak więc w obliczu braku dochodów, izolacji i znikającego żarcia z lodówki (to nie ja - to ONI!), postanowiłam dziś trochę się pobawić infantylnie- odpuszczę pierwszą teoretycznie niezbędną rzecz, jaką przyjdzie mi wykonać od rana. Oczywiście chodzi mi o rzecz upierdliwą, a nie tę przyjemną.
Wstałam, wypiłam kawę (niezbędna przyjemność) i...rzecz sama przyszła. Phi - to proste! A jakie przyjemne!

Wszystko było jednak proste (nawet nikt z domowników nie zauważył) do momentu, kiedy po południu  zadzwoniła moja siostra   - musimy wymienić się jakimiś-tam rzeczami dość pilnie. Podjadę więc do niej i zostawię w ogródku paczkę, odbiorę też swoją.
Hm...trochę...no dziwnie będzie.
Założyliśmy z Piotrem na twarze kolorowe maseczki, do tego róże śmieszne rzeczy na głowę (niech siostrzeńcy mają w tej swojej izolacji choć trochę beki z wujków) i ruszyliśmy.

W drodze do siostry ochrona osiedla wyszła aż ze swojej budki by nas podziwiać..
 - na co oni się tak gapią? Turbana nie widzieli?
 - turban to nic- odparł mój mąż - gumkę masz za luźną i cały boczek ci z piżamy wyszedł.
Ojej - żrę i nie tyję? Dobre!



1 komentarz: