środa, 12 grudnia 2018

Telegram

  Dawno, dawno temu, gdy nie było jeszcze komórek  (ale mój rower już z pewnością był), ludzie musieli żyć jakoś inaczej. Rodzicie nie wiedzieli, gdzie aktualnie przebywają ich dzieci, a te nie mogły zadzwonić do nich i poprosić o podwózkę do domu (tak, tak, Eska, o Ciebie tu chodzi ;)), bo zimno. Nie można było również poskarżyć się na bieżąco, że kolega ciągnie za włosy na przerwie, czy też nie wychodząc z domu zamówić pizzę. Naturalnym więc było, że wszyscy byliśmy bardziej bardziej ruchliwi i samodzielni.
Może to brzmi niewyobrażalnie, ale w tych odległych czasach tylko nieliczni mieli w domach telefon. Najszybszą i najskuteczniejszą formą kontaktu z przebywającą daleko osobą był więc telegram, który zwykle dochodził w dobę. Musiał on jednak zawierać  krótką i zwięzłą informację, bo każde słowo kosztowało krocie.
Gdy wyprowadziłam się z domu moim rokrocznym zwyczajem było wysyłanie telegramów do rodziny na urodziny. Najciekawszy był ten do mamy: "Domek, górka, lasek szkoła"- tak w skrócie wyglądałoby wtedy spełnienie jej marzeń. Używając większej ilości słów życzyłam mamie kupna wymarzonego domu na bieszczadzkich leśnych wzgórzach, z możliwością pracy nieopodal.


Moje samotne rowerownie zaczęło się już w erze komórek. Co prawda woziłam jeszcze ze sobą mapnik (a błądzenie było nieodłączną częścią każdego dnia), ale w sytuacjach awaryjnych mogłam zawsze zadzwonić do męża i powiedzieć: jest źle, przyjeżdżaj. Jednak z powodu wysokich kosztów połączeń dzwoniłam jedynie w trudnych chwilach. Dziś nie tylko muszę się raz na jakiś czas zameldować (a jestem przecież dużo bardziej "dorosła" i samodzielna nie mniej), ale też układając się do snu w moim namiociku muszę przesłać mężowi sms-a z położeniem GPS.  Dlaczego tak? Niektórzy mówią, że świat stał się bardziej niebezpieczny. Nie sądzę - to my jesteśmy bardziej zastraszani.
Ale do rzeczy: Jako że mam w sobie wielką potrzebę swobody działania, na kolejną późnojesieną włóczęgę postanowiłam nie zabierać ze sobą telefonu i gps-a. Jak wolność, to wolność! Mąż protestował, jednak ponieważ była to prosta wycieczka w Polskę jakoś przeżył.
Błądziłam  więc sobie szczęśliwa po zmarzniętych polnych ścieżkach próbując znów nauczyć się czytać papierową mapę.  Strzepywałam szron z namiotu o poranku, słuchałam szumu lasu. Tylko ja wiedziałam gdzie jestem. Tylko ja, rower i przygoda, bez goniących mnie problemów z pracy i domu. Cisza.Czas się zatrzymał, a może nawet cofnął do czasów sprzed ery komórkowej. Po jakimś czasie pomyślałam jednak, że może jednak rodzina martwi się o mnie. Postanowiłam więc w najbliższej miejscowości udać się na pocztę i staromodnie wysłać mężowi krotki telegram o treści" "żyję".
Ani wioska, ani stara poczta nie różniła się specjalnie od tych sprzed dwudziestu-trzydziestu lat. Mogłam więc dalej trwać w mojej podróży w czasie. Z tego snu wybudziła mnie jednak  młoda pani w okienku:
- telegram? Nie mamy już takiej usługi.
Rozmowy też już nie można było zamówić. Pozostało mi więc chyba tylko rozpalenie ogniska i nadanie informacji przy pomocy znaków dymnych. 
Co za czasy...Chyba jednak ponownie zamontuję na kierownicy uchwyt na komórkę - w moim dzikim świecie ani rusz bez techniki....

PS. Dla tych, co czekali na znaki życia na stronie (i zastanawiali się co u mnie) donoszę w telegraficznym skrócie: żyję :)



12 komentarzy:

  1. Telegramu w życiu nie wysłałem ani nie odebrałem, za to pamiętam czasy jak jeździłem rowerem/szedłem 4km do wsi na pocztę, gdzie czekałem na zamówioną rozmowę z Mamą w Warszawie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko dobrze wiedzieć, że żyjesz i masz się dobrze. Prawdą jest, że obecnie zastraszeni coraz mniej mamy wolności. Smutne. ( ale za to jesteśmy stale in touch z wszystkimi folołersami by błyszczeć i powiększać swój fejm ;-))). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Idziemy na przód. teraz nie da się już żyć bez techniki

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bardzo lubię poczucie bezpieczeństwa, sam oczekuję, że będę wiedział, gdzie obecnie jest moja żona, a i ona lubi widzieć, gdzie ja obecnie się znajduję. W razie co, wiadomo dokąd się udać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś były telegramy a teraz mamy telefony i internet. Czasem człowiek czuje się osaczony z tego powodu szczególnie gdy jest na urlopie a telefon dzwoni co chwilę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy i nietypowy wpis. Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz pewnie nie tylko ja się zastanawiam czy jeszcze żyjesz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, żyję, tylko nie dzielę się życiem na blogu. Ale zbieram się do nadrobienia zaległości :)

      Usuń
  8. Nie ma to jak gps:P Jednak są sytuacje w których mapa będzie niezbędna, warto też mieć taki papier

    OdpowiedzUsuń
  9. Mapy papierowe pokochałem jak innych jeszcze nie było i rozumiem się na nich do dzisiaj.
    Komórka bywa przydatna gdy na przykład niespodziewanie lądujesz w szpitalu, a tam nie ma papieru toaletowego, bo trzeba mieć swój. (z doświadczenia)

    OdpowiedzUsuń