poniedziałek, 12 października 2015

3 koty



foto: www.wallson.pl
Muszę dorwać te trzy koty. Jeden mieszka aktualnie w opuszczonej wieży pod Łodzią, drugi w lesie pod Wrocławiem a trzeci w jakimś tunelu pod Toruniem. Zorganizować ich spotkanie to będzie grubsza robota…
Proszę o pomoc przyjaciela. On pojedzie na poszukiwania  do  tunelu, ja w najbliższym czasie odwiedzę dwa pozostałe miejsca. Łowienie zwierzaków  potrwa dłuższą chwilę – musimy wygospodarować sobie wolny czas na podróż w tak różnych kierunkach (każdy z nas musi też przekonać swoją rodzinę, że złapanie kotów jest niezwykle ważne i póki ich nie ujrzymy razem nie będziemy spali spokojnie). Mój kolega musi dodatkowo zdobyć się na odwagę, bo tak naprawdę ciemnych tuneli trochę się obawia…
Nie będę opisywała szczegółów pogoni za zwierzyną– te muszą pozostać tajemnicą. Powiem tylko, że nie było lekko. W końcu nastaje jednak wymarzona chwila – w moim ogrodzie spotykają się trzy koty. Każdy inny, każdy z inną informacją na obroży. Szybko spisujemy dane – tak, zgadza się -  pasują do siebie jak ulał!


Zapadła już noc, ale cóż zrobić? - w dzień pracujemy i  nie ma jak  się „wyrwać”. Tak więc (pozostając bez wyboru) w absolutnych ciemnościach wałęsamy się po leśnych wzgórzach gdzieś  pod Zgierzem.  Echo niesie szelest poruszanych naszymi stopami zeszłorocznych liści,  grube konary drzew trzeszczą na wietrze. W dzień nie robi to wrażenia, ale nocą  niepokój budzi każdy dźwięk. Co tu robimy? Realizujemy naszą wielką pasję - szukamy rozwiązania zagadki „Trzech kotów”.  Tym rozwiązaniem jest skarb. Nie jest nim jednak  zaginiony pociąg, nie jest też skarb Bursztynowej Komnaty - szukamy zwykłego skarbu, który został tu dla nas ukryty przez kolegę „z branży”.
Co za „branża”? Kim jesteśmy? Mówimy o sobie, ze jesteśmy bandą zapaleńców, którzy każdą wolną chwilę spędzają na  uganianiu się za plastikowym pudełkiem po kanapkach. Młodzi, starzy, w średnim wieku. Czasami wykształceni i na stanowiskach, czasami zwyczajni i prości. To  bez znaczenia. Jest nas w Polsce kilkanaście tysięcy. Ale od początku…
Idea opencachingu zrodziła się w Polsce w 2006 roku. Wtedy pierwsza osoba zaadoptowała na polskie warunki zagraniczny serwis internetowy, kilka kolejnych zaczęło ukrywać w terenie pierwsze skarby (tzw. kesze). Początkowo było ich kilka, potem kilkaset, teraz jest ich około dwudziestu pięciu tysięcy.
Skarby ukryte są wszędzie – w miastach i wsiach, w lasach i na łąkach. Poszukujemy ich przy pomocy gps-a. Znalezienie kesza zajmuje czasami kilka chwil, czasami kilka godzin.. Niektóre z nich (tak jak opisane powyżej „3 koty”)  skrywają w sobie zagadkę, której rozwiązane zajmuje nam długie dni, czasami nawet tygodnie…
Czym jest skarb? To szczelny pojemnik z zeszycikiem w środku  i certyfikatami dla znalazców. Czasami dokładamy tu zabawki dla dzieci, aby i te miały frajdę z zabawy dla dorosłych. Zapewne myślicie sobie: jaka to „zabawa dla dorosłych” -  przecież do dziecinada! Tak, szukając skarbów zamieniamy się w duże dzieci. I sprawia nam to nieopisaną radość!

Co robicie, gdy mieliście  ciężki dzień i macie ochotę na „reset”? . Jedni idą pobiegać, inni oglądają telewizję, jeszcze inni gotują. Ja wchodzę  do naszego serwisu (www.opencaching.pl), znajduję  sobie skarb do zdobycia, wsiadam na rower i jadę. Czasami kilka kilometrów, czasami kilkadziesiąt. Po odnalezieniu, skarb pozostawiam na miejscu.  Śladem mojej tu obecności jest jedynie wpis w „logbooku” (czyli wspomnianym już wcześniej zeszyciku),  oraz  podobny wpis  w naszym serwisie internetowym.
Powiecie:  bzdura jakaś -  po co szukać czegoś, co jest bezwartościowe? Otóż właśnie…
Z pewnością w życiu widzieliście wiele miejsc, i  słyszeliście wiele historii, którymi natychmiast chcielibyście podzielić się ze światem. Robicie wtedy zdjęcia (które często nie oddają nastroju tego miejsca) pokazujecie je swoim znajomym opowiadając ich historię. My właśnie w takich miejscach ukrywamy skarby. Chowamy je sprytnie, aby odnajdujący (mimo podanych współrzędnych geograficznych) miał przyjemność szukania. Dzielimy się miejscem, dzielimy się opowieścią, którą publikujemy w naszym serwisie.  W taki sposób dzielimy się  historią okolicy w której żyjemy i miejsc do których jeździmy na wakacje. A szukając skrzynek kolegów poznajemy nowe  historie. Te znane i nieznane. Tak dowiedziałam się atakach chlorowych podczas Pierwszej Wojny  Światowej (15 tys żołnierzy leży w zapomnianych zbiorowych mogiłach w okolicznych lasach. Żyrardowianie – kto z Was o tym wiedział? Może ktoś chciałby odwiedzić te miejsca?), o ciężkich latach okupacji, wizycie strajkującego Wałęsy w naszym mieście (nie wiedzieliście, że w 1981 roku Lech był w naszym mieście? Ja wiem. Mogę Wam pokazać, gdzie stała jego mównica). Mogę też opowiedzieć, jak wiele lat wcześniej, za komuny, nasze miasto odwiedził premier Cyrankiewicz- porządki były tak wielkie, że malowano trawę by była "bardziej zielona". Mogę opowiedzieć o nadziei na lepsze, jaka rodziła się podczas tej wizyty we wszystkich obywatelach naszego miasta – wszak trzecia żona premiera pochodziła właśnie z Żyrardowa, a to go powinno zobowiązywać!  Tę historię to ja skompletowałam i pokazałam innym keszerom…
Pasję "poszukiwacza skarbów" noszę w sobie od trzech lat. Znalazłam kilkaset skarbów, poznałam setki ciekawych miejsc i historii.. I  Wy codziennie przechodzicie obok naszych skarbów. Być może nawet na nie patrzycie...Niemożliwe? Świat skrywa w sobie tyle tajemnic!

PS. Trzy koty- co one robiły w tej opowieści? To były geokrety (www.geokrety.org), czyli podróżujące od skrzynki do skrzynki przedmioty. To  powiązana z tą, jednak kompletnie  inna bajka…

Tekst napisany dla Pure Passion Magazine  - zapraszam do lektury!

3 komentarze:

  1. Ej, ja uwielbiam gmerać w fantach. Ciekawe miejsca odwiedzałam na długo przez zabawą, ale emocje przy otwieraniu pudełka towarzyszą mi od sześciu lat. I czasem rozczarowanie, gdy pojemnik zawiera tylko logbook. Dlatego coraz rzadziej chodzę na mikrusy, w zasadzie łapię je tylko jako zapas do przyznawania gwiazdek. Sporo ich poszło mi na Twoje skrzynki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy tekst ;) Cieszę się, że 3 koty wzbudziły tyle emocji i ich historia wyszła poza ramy serwisu opencaching. Nie mniejsze emocje towarzyszyły mi przy zakładaniu tej skrzynki i obserwowaniu pościgu za kotami. Zdarzało się, że ktoś spóźnił się dosłownie o godzinę i kot uciekał mu o kilkadziesiąt km.
    Pełna zgoda - dobra skrzynka zabiera nas w miejsce, o którego istnieniu często nie wiedzieliśmy. No i ten urok poszukiwania skarbów!
    Pozdrowienia dla Żyrardowa - belleme

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie się czyta Twojego bloga. W sumie nigdy nie bawiłem się opencaching, ale mam znajomych którzy to czasami robią. Hmm, może warto spróbować :) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń