czwartek, 17 września 2015

Na grzyby

Tekst ten napisałam dwa lata temu i schowałam do szuflady.  Teraz, gdy znów zbliża się "ten czas" ( na szczęście z powodu suszy z lekkim opóźnieniem)   z trwogą myślę o podróży do lasu. To czas, kiedy kijkiem wymacany musi być każdy krzak w lesie,  gdy zwierzęta (i niektórzy ludzie) nie mają się gdzie schować.
Co roku to samo, co roku aktualne...
---------------------




Kocham zmienność pór roku. Oczywiście szczególnym sentymentem darzę wiosnę, ale gdy po upalnym lecie nastaje jesień, witam ją chyba  równie entuzjastycznie.  Jesienią szczególnie lubię wschody słońca - pewnie z powodu obecności w naturze miliona kolorów, również początek dnia wydaje się być bardziej soczysty i prawdziwy.
Niektórzy myślą, że jestem wariatką – wstaję jeszcze w nocy i pędzę na moim rowerze do lasu by uczestniczyć w budzeniu się dnia…A to żadne wariactwo- to jest najważniejszy moment dnia, taki codzienny cud narodzin. I  szkoda nie naładować sobie tą chwilą akumulatorów..
Dziś świt witałam siedząc na karpie w Bolimowskim Lesie. Już jadąc tu miałam przygodę  - moja przednia lampka rowerowa okazała się być chińską tandetą i rozpadła się w środku (nocnego jeszcze) lasu ...tak więc dotarłam do upatrzonego wcześniej punktu widokowego wiedziona po leśnych duktach jedynie przez intuicję i wyczuwalną twardość nawierzchni. A może na odwrót?  W każdym razie dotarłam. (Ci, którzy znają mój zmysł orientacji  niech podziwiają i głośno biją brawo)
Świt...niebo powoli zmieniło kolor z czarnego na granat. Odezwały się pierwsze ptaki (świergotek i jakiś drugi, którego jeszcze nie znam), rosa zaczęła skraplać się na liściach i spada na ziemię...Mrówki powoli zaczynają przechadzać się w okolicy mojej dłoni, dwa metry dalej ślimak pozostawia swój ślad na mokrym liściu…
Magię wyłaniających się z szarości szczegółów zaburzył warkot silnika. Tu, w środku puszczy, w miejscu do którego jechałam rowerem półtorej godziny? Kolejny samochód, za nim następny -  sznur aut wjechał w las. Mój las..
Grzybiarze. Towarzystwo zatrzymało się przy drodze.Pokrzykują, coś uzgadniają. Jeszcze tylko głośne trzaśnięcie drzwiami, piknięcie automatycznych zamków w samochodach i ruszają w plener…
Znów zrobiło się spokojnie więc ponownie "zanurzam się" w ściółkę...do pierwszego ślimaczka dołączył drugi – ciekawe, podobno ślimaki są samowystarczalnymi obojnakami? A co z miłością?
Żuczek gnojarek zaczął mozolnie wspinać się po moich stopach. Łaskocze...
Z  mikroświata  wybudził mnie głośny krzyk.
- Doooorrroooota! Dorota! Dorota kurwa!!
- co tam?
- chodź tu kurwa, bo znalazłem jakiegoś chuja i nie wiem, czy jest jadalny!

I tak oto magia świtu zastała zastąpiona przez  inną rzeczywistość...

7 komentarzy:

  1. to musiał być straszny sromotnik :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Można chodzić na grzyby w ciszy, można robić "wieś". Niestety statystyczny narobi wsi, gdzie nie pojedzie. Pocieszające, że na ogół do lasu taki rzadko jeździ, a jeśli to "płytko".

    OdpowiedzUsuń
  3. No skrzeczy czasem ta rzeczywistość. Na grzybach, na rybach, w sklepie, na sali wykładowej... Kto to nam ten świat tak urządził?

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. coś mi intuicja mówi zajrzyj na Wronę - a tu nowy pościk pasuje idealnie do mojej sobotniej porannej kawy.
    2. Zmienność pór roku święta racja - niektórzy chcieliby cały rok wiosnę, a ja nie - teraz nie cofnął bym się znów do wiosny - bo wiosnę lubie na wiosnę - a teraz jesień i tak ma być.
    3. cyt. " chyba jestem wariatką " - nie nie jesteś - no dobrze jesteś pozytywną super wariatką.
    4. Zachowanie grzybiarzy - różnie z tym bywa - ale te teksty grzybiarzy kompletnie mnie rozbawiły.
    5. Pozdrawiam i miłego weekendu - hejo

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie jeszcze dwa dni temu było zbyt sucho na grzyby w lesie czy na polanach . Jedyne jakie spotkałem to jakieś trujaki rosnące przy Ostoi Konika Biłgorajskiego w Lasach Janowskich, ale nawet koniki ich nie ruszały .
    Co do wiochy podczas zbierania grzybów to akurat w moich okolicach każdy zbiera w ciszy aby inny rnie wszedł na jego terytorium :)
    No ale tak jak Lavinka pisze, my potrafimy wszędzie wiochy i obory narobić

    OdpowiedzUsuń
  6. No i zobaczcie - przyroda mnie lubi - co prawda jesień nie przyszła, grzybów nie ma prawie. Spokój w lesie i cisza :)

    OdpowiedzUsuń