poniedziałek, 24 lutego 2014

"Zimna" opowieść - luty 2014


   Siedzę na betonowych schodkach do sklepu GS ze szklanką ciepłej herbaty. Zaparzyła mi ją sklepowa widząc moje czerwone dłonie i zmarznięte policzki...Zarówno szklanka (wystrojona w czerwone jabłuszka z kalkomanii i włożona w metalowy pojemnik) jak i sklepowa pamiętają dobrze to miejsce z lat 70-tych - wyglądało tak samo jak dziś. No może na półkach nie było tyle rodzajów wódek, ale chleb był taki sam – z piekarni w B.
Herbata paruje, ogrzewa mi nie tylko ręce, ale i twarz. Zanurzam się na moment w tym cieple...jest dobrze....
Obok mnie przy zbudowanym ze starych skrzynek stoliku trzej panowie piją „rozgrzewacze” i grają w karty. 
- młody, grasz w karty? Przyłączyłbyś się na chwilę!
- nie gram, nie umiem...
Na moment nastaje cisza. Przygotowana i ogłoszona już okrzykiem dama pik zastyga  w bezruchu nad waletem trefl..
- chłopaki, słyszeliście? To jest baba!
Gra na moment zamienia się w bezsłowną, a zamiast krzyków są jedynie wyolbrzymione gesty. Częste, ale ukradkowe spojrzenia w moją stronę świadczą o tym, ze chodzi tu o mnie...
Po kilku minutach dostaję zaproszenie do „stolika” i krzesełko. Panowie przerywają grę i wypytują skąd jadę, dokąd i po co...
- A Pani to się tak nie boi sama jechać tak daleko na rowerze ?
- Nie, a czego się mam bać?
- Wie Pani, my to chlajusy jesteśmy, ale spokojne chłopaki. Ale jak Pani tam dalej do B. pojedzie, to lepiej tam przed sklepem nie stawać!
W B. panowie powiedzieli mi dokładnie to samo, niebezpiecznie jednak miało być w R....
Wszyscy mamy strach przed nieznanym....


czwartek, 13 lutego 2014

Samotna Zimowa Wyprawa Rowerowa





Moja Samotna Zimowa Wyprawa Rowerowa...Trasa Żyrardów - Łeba. Jadę żeby odpocząć, jadę bo chcę zobaczyć morze zimą. 450 km, cztery - pięć (mam nadzieję że zimowych i śnieżnych) dni...To wyprawa podczas której z pewnością  będę miała ochotę zawrócić (pewnie nawet kilka razy ;)), ale dzięki sile woli nie zrobię tego...to wyprawa, na której celowo skazuję się na dobrą wolę ludzi - jeśli żadna z poznanych podczas jazdy osób mnie nie przenocuje, będę przymarzała w cienkim śpiworku gdzieś na przystankach autobusowych ;). Wyruszam w sobotę rano. Trzymajcie za mnie kciuki!

Serdecznie dziękuję firmie Brubeck, dzięki której nie przymarznę do siodełka podczas mrozu i nie utopię się we własnym pocie podczas przemierzania kaszubskich pagórków....

O przebiegu wyprawy  czytaj w poście http://www.wronabez.blogspot.com/2014/02/zimna-opowiesc.html



wtorek, 4 lutego 2014

Gnój



3.02.2014



Nikt nie jest chyba w stanie pojąć radości jakiej doświadczam, gdy pod bramą naszego domu staję na pedały roweru...Nie jest wtedy istotne jaka jest pora roku, pogoda, czy pora dnia...ważne by rower chciał ze mną współpracować...
Bezchmurna, gwieździsta noc. Cały dzień była odwilż, wieczorem woda zamieniła się w lód..lód na drogach, lód na drzewach, sople na gałęziach... A księżyc-rogal rozświetlił błyszczącą skorupę na polach.... Mróz zelżał, w przyrodzie wróciły zapachy. W lesie zapach żywicy uchodzący niczym krew ze świeżo ściętych drzew, na wsi nisko zawieszony zapach dymu węglowego.
Jadę wąską czarną smużką wyżłobioną przez samochody w lodowej szosie. Dziś to nie jest prosta sztuka, więc kolejny raz leżę...i nie chce mi się wstawać....Nade mną gwiazdy, setki gwiazd. Z boku błyszcząca, bezkresna łąka, a w słuchawkach "Missa Papae Marcelli", czyli spotkanie z Bogiem...Odpływam....i nagle dochodzi mnie intensywny zapach gnojówki...i nie wiem, jak jest to możliwe, że w takiej chwili smród gówna może stać się cudownym dopełnieniem całości....
Świat jest niesamowity!