środa, 4 czerwca 2014

Za komuny

Wszyscy dziś trąbią o upadku komuny, więc i mi myśli powędrowały w tamte czasy...

1977
Słoneczna, ciepła sobota epoki Gierka.  Po szkole razem z mamą idziemy na zakupy do Supersamu. To  jedyny w Warszawie duży sklep samoobsługowy z koszykami.  Uwielbiam to chodzenie między półkami i oglądanie towarów. I można dotknąć przez papierek bułkę i sprawdzić, czy miękka. I oglądać etykiety. Wrzucamy do koszyka tyle pysznych rzeczy... A potem, przy kasie okazuje się, że jak zwykle na same niezbędne rzeczy za dużo wydałyśmy. Trzeba będzie pożyczyć pieniądze z koperty na jedzenie z przyszłego tygodnia....i znów nic nie zaoszczędzimy na moje obiecane  nowe spodnie. A tak marzyłam o nowych - w starych mam już łaty na kolanach...


1980
Stoję w wielkiej trzygodzinnej kolejce po masło. Mama nic nie wie, że tu jestem. Chcę jej zrobić niespodziankę. W Supersamie zawsze "coś" rzucają, więc można "w ciemno"  tu przyjść po jakiś rarytas. Myślałam, że może będzie herbata- to z pewnością bardziej by mamę zadowoliło, ale kawałek masła też będzie dobry- kupię jeszcze świeży chleb i zrobimy sobie wieczorem rodzinną ucztę.
Sklepowa nożem odkraja z wielkiej bryły solonego masła (podobno ze Szwecji) małe porcje. Każda inna- jedne ważą nawet 40 dkg, inne tylko 20. Każdy bierze kawałek  "jak leci" i nie protestuje. Mi dostaje się ten najmniejszy..Smutno, ale zdobycz i radość i tak wielka!

Bieda. Naszą wielką radością i ratunkiem zarazem są paczki od Madame Du Plessix.  Ta obca Francuzka wysyła naszej rodzinie przez długi czas cudowne, pachnące ubrania i słodycze. Otwieranie takiej paczki i podział na poszczególnych członków rodziny jest wydarzeniem wręcz euforycznym! A te rzeczy takie piękne, kolorowe, jak z innego świata.. Dostałam spodnie!

1981
Tęga zima. Mieszkamy  na wsi. Na ferie miała przyjechać z Warszawy moja przyjaciółka Agnieszka ale nie przyjedzie, bo jakiś tam Stan Wojenny wprowadzili i nie można podróżować. Dranie!
Butów na zimę nie mam. Kartkę na buty mamy, ale do sklepu ciągle nic nie przychodzi.. Dopiero pod koniec stycznia udaje mi się zamienić półbuty na wystane w kolejce czarne walonki. I znów radość.
To chyba  jedne z obrzydliwszych butów, jakie miałam kiedykolwiek na nogach, ale nie ma to żadnego znaczenia. Ważne, że SĄ!
Na wiosnę, gdy wyjeżdżamy na kilka dni pochodzić po górach ci  dranie od Stanu Wojennego wywalają nam dom do góry nogami. To podobno rewizja w poszukiwaniu gazetek podziemnych. Coś tam znajdują i mama ma kłopoty. A my z bratem  musimy robić po tych skurwielach wielkie porządki. Mogli po sobie posprzątać!

1986
Na lekcji historii baba opowiada jakieś bzdury których nie ma w książce,  więc trzeba pisać. O tym, że niby Ruscy i Niemcy się dogadali i sobie Polskę na początku II wojny podzielili. Może i tak, ale jak mam się tego nauczyć, skoro nie chce mi się pisać a w książce nic o tym nie ma? Uczę się więc tego co w książce, recytuję grzecznie a i tak dostaję tylko tróję. Gdzie tu sprawiedliwość?

1989
Tak, idzie nowe, inne. Podobno są miejsca na świecie, gdzie żyje się lepiej i tak będzie u nas.. A to my mamy jakoś źle? Jeśli tak, to chcemy!

2 komentarze:

  1. W tych czasach byłam zupełnym przedszkolakiem, właściwie nie pamiętam niczego przed stanem wojennym. Wryły mi się w pamięć czołgi jadące ulicą Kasprowicza do huty. To już chyba była wczesna wiosna, a może jakaś styczniowa odwilż? Jechały w blasku zachodzącego słońca, wyglądały jak ze złota. Może dlatego mam do nich słabość? W sumie ciężko było się przyzwyczaić do tego, że nie trzeba już stać po nic w ogromnej kolejce. Tak się zaczęło dziać pod koniec lat 80. W tym samym czasie wszystkim ludziom zaczęło brakować kasy. Nam też. Co z tego, że półki zrobiły się pełne... minęło wiele lat, zanim wyszłam z pełnym koszykiem ze sklepu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh czasy bycia przedszkolakiem lavinka heh xd

    OdpowiedzUsuń