wtorek, 4 lutego 2014

Gnój



3.02.2014



Nikt nie jest chyba w stanie pojąć radości jakiej doświadczam, gdy pod bramą naszego domu staję na pedały roweru...Nie jest wtedy istotne jaka jest pora roku, pogoda, czy pora dnia...ważne by rower chciał ze mną współpracować...
Bezchmurna, gwieździsta noc. Cały dzień była odwilż, wieczorem woda zamieniła się w lód..lód na drogach, lód na drzewach, sople na gałęziach... A księżyc-rogal rozświetlił błyszczącą skorupę na polach.... Mróz zelżał, w przyrodzie wróciły zapachy. W lesie zapach żywicy uchodzący niczym krew ze świeżo ściętych drzew, na wsi nisko zawieszony zapach dymu węglowego.
Jadę wąską czarną smużką wyżłobioną przez samochody w lodowej szosie. Dziś to nie jest prosta sztuka, więc kolejny raz leżę...i nie chce mi się wstawać....Nade mną gwiazdy, setki gwiazd. Z boku błyszcząca, bezkresna łąka, a w słuchawkach "Missa Papae Marcelli", czyli spotkanie z Bogiem...Odpływam....i nagle dochodzi mnie intensywny zapach gnojówki...i nie wiem, jak jest to możliwe, że w takiej chwili smród gówna może stać się cudownym dopełnieniem całości....
Świat jest niesamowity!

2 komentarze:

  1. Uuu, widzę że kogoś tu głęboka cykloza dopadła. BTW robiłaś test? ;) http://lasica.hostdmk.net/cykloza.html

    OdpowiedzUsuń