ISAURA
1983-84
W telewizji leciała Isaura. W każdy
wtorek wieczorem siadałyśmy z babcią przed telewizorem z kanapkami
i piciem i czekałyśmy. Jak cała Polska zresztą. Wszyscy
wczuwaliśmy się w rolę białej niewolnicy zamęczanej przez
swojego pana. Było tym nawet coś ekscytującego – Pan i władca i
ona – biedna, niewinna zakochana w innym. Blada, nieszczęśliwa, ale pełna nadziei...Serial miał oglądalność bliską 100% a aktorzy serialowi witani byli w Polsce kobiercami z kwiatów.
Pierwsze dwie klasy liceum chodziłam
do szkoły w Jaśle. Jako jedyna byłam zupełnie z zewnątrz-
wszyscy mieli towarzystwo z podstawówek, ja jedna byłam w klasie sama. Przyjęłam więc szybko pozycję
clowna – małego wygłupka. Byłam najmniejsza w klasie, na swój
sposób rozkoszna, nauczyciele mnie więc lubili. Już wtedy
wykazywałam się sporymi zdolnościami negocjacyjnymi- gdy trzeba
było odwołać klasówkę z historii, przynosiłam na lekcję
budzik. Dzwonił pięć minut po rozpoczęciu lekcji, gdy dopiero
wyciągaliśmy karteczki. Wszyscy zaczynali się śmiać, łącznie z
nauczycielem. Wykorzystując ten dobry nastrój udawało mi się go
przekonać, ze klasówka w tak miłym dniu jest złem powszechnym...Lubili mnie chyba prawie wszyscy nauczyciele.
I uczniowie też, choć było to dość pozorne – nie miałam
żadnej przyjaciółki ( trafiła się jedna w drugiej klasie.
Skończyła w szponach brata).
Szkoły jednak nie znosiłam. Przez
fizykę. Wstrętny garbaty i gburowaty Rysio z wyłupiastymi oczami był
postrachem całej klasy...I nie było już dowcipów. Były za to
pały. Nikt nic nie rozumiał z jego lekcji, które przypominały
raczej wykład akademicki- przez 45 minut Rysio stał przy tablicy z
rozwianym włosem i liczył. Całkował, różniczkował, znów
całkował i wychodziło! Tylko my w pierwszej klasie liceum nie
wiedzieliśmy, co to są te całki i różniczki. Ale to przecież
dla niego szczegół... liczyła się jakaś „zasada”...
Na klasówkach zawsze dawał nam
zadania ze zbiorów zadań akademickich. Zakupiłam je wszystkie.
Spisywałam wszystkie początki zadań alfabetycznie, powstawała w
ten sposób ściąga- klucz do pozostałych ściąg. Gdy zadanie
zaczynało się od „Samochód jechał..” wiadomo było, ze należy
szukać pod „s” a następnie szukać dalszej ściagi wg.
znalezionego klucza- pod kolanem, na plecach itp. Przygotowanie
takiego systemu zajmowało mi często wiele dni i rzadko kiedy
kończyło się sukcesem- Rysio znajdował ściągę i wywalał mnie
z klasy z hukiem (głupim uśmiechem pogardy i satysfakcją również)
Byłam nawet na egzaminie komisyjnym – postawił mi bydlak dwóję na półrocze. Zadania były normalne, do rozwiązania, ja jednak tak
się zdenerwowałam, że znów mnie przyłapie, ze sama zrezygnowałam
i wyszłam z klasy.
Rysio po nieudanym komisie triumfował.
Brał mnie do najtrudniejszych zadań i wpisywał mi teatralnym
gestem wielkie dwóje w dzienniku.. Często podkreślał, że dzieci
ze wsi nie powinny pchać się do miasta...
Po mniej więcej pół roku okazało
się, że są w klasie osoby, które potrafią rozwiązywać te jego
paskudne zadania bezbłędnie. Jak one to robiły? Nie wiem. To była
przecież czarna magia. Poczułam, że jestem osłem. Podobnie jak
reszta klasy. Z czasem osób, które rozumiały robiło się więcej.
Zapisałam się więc na korepetycje z fizyki. Nauczyciel stwierdził
jednak, że program na poziomie liceum mam opanowany bezbłędnie, a
to co robi Rysio wychodzi poza materiał i tego umieć nie muszę.
Potwór Rysio tymczasem śnił mi się po nocach. Budziłam się z potem na plecach.
Któregoś dnia Rysio wziął do
naprawdę trudnego zadania moją koleżankę z ławki – Beatę.
Współczułam jej bardzo, była po mnie drugim ulubionym jego
obiektem do znęcania...Ona tymczasem podeszła i bez zająknięcia wyrysowała
tłum tasiemców na tablicy (tasiemiec= całka). Dostała cztery.
Wróciła na miejsce zadowolona i nie spojrzała nawet na mnie. Co jest grane? Już
chyba tylko ja w klasie głąbem jestem ! Na przerwie podeszłam do
Beaty.... – no dobra, chodzę do niego na korki. Jak cała
klasa.... Rozwiązuje ze mną zadania z klasówek i te, z których
potem mnie pyta....
No tak. Jedyna w klasie byłam głupia.
Jedyna jak ta niewolnica Izaura co wtorek byłam ciemiężona. I tak
jak niewolnica swojego losu nie odmieniłam, choć przecież mogłam i wiedziałam jak - byłam dumna i uczciwa jak serialowa Izaura! I jak ona coraz bardziej blada...
Przez całe dwa lata dwa razy w tygodniu kręcił się w szkole nowy odcinek serialu. Tylko kwiatów dla aktorów zabrakło...
Przez całe dwa lata dwa razy w tygodniu kręcił się w szkole nowy odcinek serialu. Tylko kwiatów dla aktorów zabrakło...
A cwaniura. Teraz by to tak łatwo nie przeszło, rodzice mają większą władzę i wiedzę. Chyba. Chyba???
OdpowiedzUsuń