piątek, 28 czerwca 2019
Komin
Strach? Nie, nie mam go chyba za wiele. Za to uwielbiam robić rzeczy, których jeszcze nigdy nie robiłam...
Nie wiem, ile szczebli pokonałam, nie liczyłam. Łapałam świeży powiew wiatru i oczywiście adrenalinę. Powoli, ostrożnie, zatrzymując się co pewien czas by dać odpocząć dłoniom. Tak tak, wchodząc na 160-cio metrowy komin to właśnie dłonie męczą się najbardziej. Przynajmniej mi - niedoświadczonej wspinaczce, która zbyt mocno ściskała szczebelki drabiny by nie odpaść...
Gdy znaleźliśmy się na górze, przypięliśmy się karabińczykami do stalowej konstrukcji i rozejrzeliśmy się wkoło. Niesamowite: lasy po horyzont, maleńka szosa gdzieś w dole. I choć nad nami takie same niebo jak zwykle, to takie widoki to chyba tylko z samolotu, a my tu siłą własnych mięśni dotarliśmy!
Koniec tej przygody nie był już taki fajny: mimo że komin był ogólnodostępny i znajdował się poza miastem, przyjechała po nas straż pożarna i policja. Po co? Ktoś się chyba o nas bał...
Panowie zdziwili się jednak bardzo, że u komina nie spotkali młokosów, a starszą panią z obstawą. Strażacy pogratulowali, policjanci spytali się "po co?".
No jak to po co?! Weszłam w wiek, kiedy należy mocno przyspieszyć by zdążyć zrealizować wszystkie marzenia. No więc nie czekam, gdy przychodzi okazja, nie myślę za wiele, działam.
Staszku i Pawle - serdecznie dziękuję Wam za tę przygodę oraz za zabezpieczenie techniczne wspinaczki.
Bardzo ciekawy i interesujący wpis. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńO rany, podziwiam odwagę. Zawsze mnie to kusiło, a na najbliższym nie dość, że ktoś zginął (więc spiłowano tę dolną część drabiny), to jeszcze potem go ogrodzono i już jest niedostępny. Dobrze, że bez mandatu i kłopotów.
OdpowiedzUsuńmandat był, ale niewielki - starsze Panie nie dostają dużych mandatów ;)
Usuń