poniedziałek, 30 czerwca 2014
Poważne plany
Dziś w nocy śniło mi się, że jesteśmy całą rodziną w magicznej podróży. Takiej, gdzie ciepło daje rozkosz a przestrzeń, krajobrazy i kolory paraliżują pięknem.... Zastanawiałam się gdzie jesteśmy i odpowiedź dostałam w ostatniej chwili przed przebudzeniem (a może właśnie ta informacja spowodowała przebudzenie). To nie było fikcyjne miejsce...
Wstałam, poszłam do komputera i sprawdziłam bilety lotnicze - były naprawdę tanie...Potem do Piotra po potwierdzenie dla moich sennych marzeń...
W drugiej połowie sierpnia lecimy z rowerami do Serbii.
Tak właśnie uwielbiam planować....
Tymczasem w sobotę ruszam ku zachodniej granicy- to ostatni już kierunek (ha, potem chyba trzeba będzie zacząć kierunki pośrednie) i mam nadzieję, że ta mała, kilkudniowa wyprawa mnie jak zwykle pochłonie....
wtorek, 24 czerwca 2014
Maraton
Noc Świętojańska. Mój wianek spłynął z prądem pewnie ze dwadzieścia pięć lat temu i nie mam już co puszczać. Czekają mnie więc same nudy. Trzeba wymyślić inne zajęcie, wykorzystujące potencjał najdłuższego dnia w roku...
poniedziałek, 16 czerwca 2014
Zapomnienie
14.06.2014
Siedzimy z mamą w ostatniej ławce drewnianego wiejskiego kościółka i przyglądamy się uważnie uczestnikom mszy. Słowo Boże płynie tu dziś wyjątkowo głośno i wyraźnie (choć samo kazanie jest pogmatwane i przydługie). Część zgromadzonych modli się w skupieniu, część nie może usiedzieć na miejscu i nerwowo kręci się na ławce. Niektórzy zaś sprawiają wrażenie
całkowicie obojętnych.
Obok kobieta z mocno powykrzywianymi
rachitycznymi kończynami usiłuje śpiewać "Ojcze Nasz" wydając z
siebie jedynie nieludzkie dźwięki, przed nami człowiek podrzuca nerwowo papierowy pieniądz nie mogąc już doczekać się zbierania na tacę.
Dziś spotkanie z Bogiem mają tu jego "dzieła niedoskonałe" - ludzie ułomni psychicznie. To msza dla
pensjonariuszy zakładu dla nerwowo i psychicznie chorych. Wyjątkowa, bo na doroczne święto przyjechały w odwiedziny rodziny
chorych.
Stoimy i rozglądamy się nerwowo - usiłujemy rozpoznać brata mamy- Jerzyka, którego nie widziałyśmy prawie trzydzieści lat..
- musi być gruby. Wiesz, po lekach "na głowę" podobno się tyje..
Szukamy
więc grubego i łysego (łysy był już 30 lat temu) . Mam jeden "typ"
nawet, ale gdy odwraca się to widzę, że zły. Mama tymczasem zaczyna chodzić po
kościele i przyglądać się ludziom.Wraca.
- chyba go nie ma. Może wcale nie poszedł na mszę i jest gdzieś w ośrodku?
W
tym momencie dostrzegam go. Siedzi z przodu, bokiem. Chudy, bezzębny z
zapadniętymi oczami. TYMI oczami. Ja jestem pewna, mama ciągle nie. Msza
kończy się, trzęsąc się stajemy na jego drodze. A on patrzy na nas i przechodzi
obojętnie. Trudno, żeby było inaczej - nie tylko on zmienił się przez te
lata...
- Jerzyk - cicho mówi mama.
Nie zareagował.
- Jerzyk? - już głośno i wyraźnie powtórzyła.
Idący chwiejnym krokiem człowiek obejrzał się.
- Słucham...
środa, 4 czerwca 2014
Za komuny
Wszyscy dziś trąbią o upadku komuny, więc i mi myśli powędrowały w tamte czasy...
1977
Słoneczna, ciepła sobota epoki Gierka. Po szkole razem z mamą idziemy na zakupy do Supersamu. To jedyny w Warszawie duży sklep samoobsługowy z koszykami. Uwielbiam to chodzenie między półkami i oglądanie towarów. I można dotknąć przez papierek bułkę i sprawdzić, czy miękka. I oglądać etykiety. Wrzucamy do koszyka tyle pysznych rzeczy... A potem, przy kasie okazuje się, że jak zwykle na same niezbędne rzeczy za dużo wydałyśmy. Trzeba będzie pożyczyć pieniądze z koperty na jedzenie z przyszłego tygodnia....i znów nic nie zaoszczędzimy na moje obiecane nowe spodnie. A tak marzyłam o nowych - w starych mam już łaty na kolanach...
1977
Słoneczna, ciepła sobota epoki Gierka. Po szkole razem z mamą idziemy na zakupy do Supersamu. To jedyny w Warszawie duży sklep samoobsługowy z koszykami. Uwielbiam to chodzenie między półkami i oglądanie towarów. I można dotknąć przez papierek bułkę i sprawdzić, czy miękka. I oglądać etykiety. Wrzucamy do koszyka tyle pysznych rzeczy... A potem, przy kasie okazuje się, że jak zwykle na same niezbędne rzeczy za dużo wydałyśmy. Trzeba będzie pożyczyć pieniądze z koperty na jedzenie z przyszłego tygodnia....i znów nic nie zaoszczędzimy na moje obiecane nowe spodnie. A tak marzyłam o nowych - w starych mam już łaty na kolanach...