Ratownik
Mój kot znów nasrał do szafy Maćka. Będzie awantura, ale
dobrze mu tak. To kara za to, że poprzedniego dnia wydał mnie przed mamą (
zamiast posprzątać w pokoju wepchnęłam
wszystko pod łóżko) I za to, ze nie
cierpi kotów...
Zima w końcu dała za wygraną. Na
zboczach gór pojawiły się pierwsze oznaki wiosny- spod warstwy śniegu
gdzieniegdzie wychodziły małe zielone poletka trawy. Mróz ustąpił na dobre.
Rzeczka, obok której stał nasz
dom odkryła znów spod lodu lustro wody.
Jak zwykle poszliśmy z Tomkiem (sąsiadem, moim rówieśnikiem) po Maćka do
szkoły...Ten mój brat to miał fajnie. Miał już sześć lat i mógł się uczyć. My, o
rok młodsze gamonie mogliśmy jedynie postać pod szkołą...
Maciek miał dziś rewelacyjny
humor. Rozmawiali dziś w szkole o wiośnie i
pani go pochwaliła. Szliśmy więc
w ten pogodny marcowy dzień podskakując i śpiewając. Przed strumykiem braciszek zatrzymał się.
-
Słuchajcie, jest wiosna. Trawa wyszła spod śniegu, pojawiają
się pierwsze kwiaty. Czas się kąpać.
Spojrzeliśmy na rzekę. Widać w niej
było małe rybki. Skoro one się kąpią, to może faktycznie my też możemy?
Powoli zdejmowaliśmy z Tomkiem czapki,
kurtki i rękawiczki. W tym czasie Maciek gdzieś się ulotnił. Gdy staliśmy już na brzegu w
samych majtkach, ponownie zjawił się inicjator
przedsięwzięcia. W dalszym ciągu był w ubraniu a w ręku trzymał długą deskę i kijek.
-
kąpcie się. Ja raz przepłynę na desce na drugi brzeg rzeki a
potem też wchodzę.
Wejście do lodowatego
bieszczadzkiego strumyka o tej porze
roku nie było proste. Tuż po zanurzeniu stóp straciliśmy w nich czucie. Jednak
wiosna zobowiązuje – krok po kroczku udało nam się zanurzyć do pasa. Nie
mieliśmy jednak ochoty pluskać się – czekaliśmy wiec na Maćka trzęsąc się jak galarety. Ten jednak
przypłynął do naszego brzegu i oznajmił, jeszcze tylko raz przepłynie (potem jeszcze raz) i już wchodzi...Na koniec oświadczył,
że będzie ratownikiem. No cóż, kąpaliśmy się zatem (a raczej dalej staliśmy w
wodzie) tylko we dwoje, ale za to z
odpowiednią ochroną.....
Na taką scenę trafiła mama, która właśnie wracała z pracy. Dwóch
smarkaczy kąpiących się w zimowe popołudnie w rzeczce i mądry, starszy brat,
który nie chciał dopuścić, żebyśmy się potopili. My dostaliśmy lanie pasem i
zakaz wychodzenia z domu na tydzień. Maciek za dzielną postawę dostał
nagrodę...
Nie rozumiem, dlaczego Maciek
nie lubi kotów – ma z nimi tyle wspólnego - tak jaki one zawsze spada na cztery
łapy....
Kiedyś rodzice byli jacyś dziwni ;))) Swoją drogą opinia zawsze ciągnie się za człowiekiem, ile to ja nie nabroiłam, tylko mama wiedziała, co ze mnie za ziółko, reszta świata wybaczała mi wszystko albo szukała okoliczności łagodzących ;)
OdpowiedzUsuń