W zasadzie podróże rowerowe w ekstremalnym zimnie i w upale mają ze sobą dużo
wspólnego – nie możesz stanąć, bo będzie źle. W zimie, przy –20 stopniach
zwyczajnie przemarzniesz, w lecie przy +35 ugotujesz się. Zarówno jedne i drugie
warunki zdarzają się dość rzadko, mi jednak dane chyba w tym roku doświadczać w
krótkim czasie obydwu.