poniedziałek, 27 czerwca 2016

Mecz, kleszcz, borelioza i Czerwony Kapturek.


Nie przepadam za oglądaniem piłki nożnej,  ale lubię podglądać zapał innych w tym kierunku. Jaka to bowiem radość gdy  kierowca wypucowanego, pięknego  samochodu  (który zza kierownicy swojego auta patrzy na świat wymownie pogardliwie) nagle nakłada swojemu "cudu" dwie biało-czerwone prezerwatywy na lusterka. Aż miło popatrzeć!  Szkoda, że nie przyszła jeszcze moda na nauszniki w tym samym kolorze dla kierowców (taki komplet by był) ale to zapewne tylko kwestia czasu...
A mówiąc ( a w zasadzie pisząc) bardziej na serio,są dwa powody dla których lubię rozgrywki piłkarskie:
Pierwszy to fakt, że państwa potrafią rywalizować ze sobą na pokojowym gruncie. To w dzisiejszych rozognionych czasach bardzo cenne. Pozytywnym jest również to, że dla kibiców najczęściej nie ma znaczenia rasa jego rodaka z narodowej reprezentacji-  ważne, by był dobrym piłkarzem.

środa, 22 czerwca 2016

Zdrada

Niedawno dostałam list. Trudno powiedzieć, że był to list od wielbiciela, bo była to chyba raczej krytyka. Podobno jestem w pisaniu ekshibicjonistką i pokazuję czytelnikom za wiele. Ja? Za wiele? Chyba nie… Ale sprowokował mnie ten e-mail do pewnej osobistej opowieści..
Podobno kryzys wieku średniego zdarza się większości z nas. Okoliczności? Trzeba być po czterdziestce (w ten wiek jestem już mocno całą sobą wpisana), no i trzeba być w stałym, długotrwałym związku. Niekoniecznie złym, niekoniecznie niespełnionym, ale za to starym i przewidywalnym. Wtedy wystarczy niewielki podmuch nowego, świeżego, by całkowicie zburzyć ład i porządek w sercu.

niedziela, 12 czerwca 2016

Spotkanie z "władzą"

 Mama miała wypadek drogowy. Samochód do kasacji, ale mama na szczęście cała. Stoimy i czekamy grzecznie aż policjant z radiowozu wypisze stosowne dokumenty. Przyjeżdża laweta, pakuje zdezelowany samochód i chce odjeżdżać. My jednak jeszcze nie możemy z nim jechać, bo policjant nie skończył wypisywać stosownych dokumentów.
- poczekaj- mówię do mamy-  zapytam się ile to jeszcze potrwa i zadecydujemy co robić.
Podchodzę do radiowozu i z uśmiechem pukam w szybkę. Ta się otwiera i młody blond człowiek z miną "czego tu babo" spogląda na mnie..
- przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mógłby Pan mniej więcej określić ile to wszystko jeszcze potrwa?
- potrwa ile potrwa - mówi niemiłym tonem człowiek  zza szyby
Ja jednak  nie zamierzam się taką odpowiedzią zadowolić i pytam dalej..
- ale tak mniej więcej -15 minut czy dwie godziny? Mama jest zdenerwowana, chciałabym wiedzieć, jaki plan działania mam obrać..
- mówiłem już że potrwa ile potrwa!
Nie wytrzymuję
- a może  tak trochę więcej kultury by się przydało?
Facet zareagował natychmiast. Wyprostował swe  plecy uniósł głowę w służbowej czapce i syknął
- kultury mnie pani zamierza uczyć?!

Nie zamierzam. Mimo młodego  wieku, jest już  chyba za późno.

piątek, 3 czerwca 2016

Bez celu

   Jak to jest jechać bez celu? O tym postanowiłam przekonać się w mojej kolejnej tułaczce. Bo mimo że zwykle jeżdżę bez ładu i składu, to jakaś nadrzędna myśl temu przyświeca: dojechać do morza, poleżeć chwilę na wschodniej granicy, wejść na Olimp itp.
Cel wyznacza kierunek, ale i zaśmieca głowę - myślisz, czy tam dotrzesz, czy zdążysz. Patrzysz na mapę i oceniasz trasę, rezygnujesz czasami z pięknej drogi bo jest w przeciwnym kierunku. No więc będzie bez celu. Zwyczajnie, przed siebie, gdzie oczy i nogi poniosą.
Tu drobna dygresja: to miała być podróż z celem:   przez Serbię i Rumunię do domu. Ale w drodze rodzinnych kompromisów została zamieniona na podróż w granicach Polski. Są to podobno też granice rozsądku - tak mówi mój mąż, który zwyczajnie się o mnie czasami boi. Rozumiem, nie protestowałam za bardzo, tylko zmieniłam datę na bilecie do Belgradu (bilet w jedną stronę) o miesiąc i dodałam do rezerwacji Piotra. Tak będzie lepiej.