sobota, 23 stycznia 2016

Błogosławiony Gender


  Pakowałam się właśnie na zimową wyprawę w nieznane gdy okazało się, że Estera ma gorączkę. Z dłuższego wyjazdu nici...Ale te krótkie, kilkugodzinne wchodzą w grę nawet wtedy, gdy dom zamienia się w szpital. Wystarczy (jak zwykle) wstać odpowiednio wcześnie i jeździć do upadłego zanim rodzina weekendowo  się wyśpi.
Stosując się do tej zasady mknę  raniutko ulicami Żyrardowa do lasu. Mam ze sobą dwie nowości: rękawice z foki (wiem, wiem, biedna foczka. Za to ciepła.) i jakieś ustrojstwo w kole, które podobno potrafi siłę moich mięśni na ładowanie komórki zamienić.  Jadę więc sobie ulicą i zerkam na telefon przyczepiony do kierownicy - faktycznie się ładuje! Ulica pusta, ale jakiś debil uparł się, że będzie jechał za mną i trąbił. Niech sobie trąbi - mam takie samo prawo przebywać na jezdni jak i on. A zimowe opony z kolcami zapewniają mi bezpieczeństwo - mimo lodu nie wywalę się i nie wpadnę w poślizg.

piątek, 8 stycznia 2016

Nowy Rok

     Skończył  się rok i nadchodzi czas podsumowań. Tak przynajmniej mówią. Ja staram się nie podsumowywać zbyt wiele. Bo po co? Jak było dobrze, to nie muszę sobie tego w pamięci odświeżać. Jak było źle, po co do tego wracać? Same podsumowują mi się jedynie zapisywane gdzieś w sieci kilometry przejechane na rowerze. Co widzę w tym roku? Lekki spadek ich liczby, z którego jestem w gruncie rzeczy zadowolona. Bo nie jest tak, że poświęciłam rowerowi mniej czasu – jeździłam dużo, za to wolniej, uważniej. Wnikliwie obserwowałam przyrodę, zagłębiałam się w ciszę natury. Uwierzcie mi, to pochłania, szczególnie zimą...